Witajcie Kochani!
Dzisiaj kolejny post i kolejny projekt denko. Wiem, że dopiero taki post się pojawił ale chcąc mieć czyste konto z pustymi opakowaniami na nowy rok muszę Wam teraz w listopadzie i grudniu wszystko pokazać. A nazbierało się tego całkiem sporo. Dlatego dzisiaj pokażę Wam jakie kosmetyki do pielęgnacji włosów zużyłam w przeciągu kilku miesięcy. Jest u kilka na prawdę dobrych produktów, które mogę Wam gorąco polecić ale oczywiście trafiło mi się kilka przeciętniaków, które warto sobie odpuścić. Jeśli jesteście ciekawe o jakich kosmetykach mówię to zapraszam do dalszej części posta.
Zacznę standardowo od szamponów i od Bentley Organic - Szampon do częstego stosowania z pomarańczą, grejpfrutem, cytryną i rumiankiem, który kupiłam w supermarkecie Auchan za około 30 zł. Dużo jak na szampon, ale produkt jest wegański i ma 70% naturalnych składników. Nie zawiera SLS i SLES, parabenów i alkoholu. Zdecydowanie polecam ten szampon osobom, które mają włosy wysoko porowate, gdyż inne rodzaje może obciążać. Jest to szampon delikatny, nie wysuszający a wręcz powiedziałabym, że jest delikatnie nawilżający. Nie zmyje oleju, przynajmniej nie za pierwszym razem. Jednak bardzo go lubiłam i prawdopodobnie kiedyś do niego wrócę.
Drugi szampon, który szczerze mogę polecić to Alterra - Szampon nadający włosom połysk Morela i pszenica. Jeśli śledzicie mojego bloga to wiecie, że miałam kiedyś wersję z kofeiną i ona kompletnie się u mnie nie sprawdziła. Miałam przesuszone włosy i nie zauważyłam żeby przeciwdziałał wypadaniu. Dlatego z dużą rezerwą podeszłam do wersji z morelą i pszenicą, z obawy, że może wydarzyć się to samo. Jednak po tym szamponie mam miękkie i lśniące włosy, które nie są przesuszone. Dobrze zmywa oleje ale jest dobry także na co dzień. Także zamierzam kupić go ponownie.
Ostatni szampon to Head&Shoulders - większa puszystość. Mam tendencje do łupieżu dlatego miałam już kilka rodzai tego szamponu. Raz działały a raz w ogóle nie. Do tego jest to szampon z silnymi środkami myjącymi, więc nie mogę go często używać. Jak już wiecie z ulubieńców postanowiłam przerzucić się na szampony przeciwłupieżowe apteczne, które działają od razu i za każdym razem. Dlatego do szamponów marki Head&Shoulders nie zamierzam już powracać.
Dalej są odżywki i Long For Lashes - Odżywka wzmacniająca przeciw wypadaniu włosów. Kupiłam ją kiedy regularnie stosowałam serum tej marki myśląc, że może wzmocni moje włosy na długości żeby się mniej rozdwajały i łamały. Nie zamierzałam jej używać na skórę głowy. Była jednak bardzo słaba, gdyż wolę odżywki nawilżające żeby ujarzmić moje spuszone włosy. Zużyłam nakładając ja przed myciem na wierzchnią warstwę włosów. Żałuje jednak wydanych na nią pieniędzy.
Kolejnym kosmetykiem jest Yves Rocher - Odżywka odbudowująca z olejkiem Jojoba, którą moje włosy bardzo polubiły. Ten olejek korzystnie działa na włosy wysoko porowate, czyli takie jakie ja mam. Była gęsta przez co mam wrażenie, że była bardzo odżywcza. Nie obciążała moich włosów. Nie zawiera silikonów i parabenów. W miarę dobra cena i wydajność. Na pewno do niej powrócę. Ale jestem też ciekawa tej odżywki do włosów kręconych.
Ostatnią odżywką, a właściwie maską jest Receptury Babuszki Agafii - Drożdżowa maska do włosów, którą nakładamy na umyte włosy a dokładnie na skórę głowy na kilka minut. Sprawdziła się u mnie na prawdę dobrze. Nie obciążała włosów, wygładzała je, nie spowodowała żadnego swędzenia czy łupieżu. Na pewno pomogła w pojawieniu się babyhair. Ma także ładny ciasteczkowy zapach a do tego jest wydajna i tania. Mam już kolejne opakowanie.
Kolejnymi kosmetykami to wcierki i pokażę Wam dwie. Pierwsza to For Long Lashes - Serum stymulujące wzrost włosów, które używałam przez dobre pół roku, jeśli nie więcej. Używałam go tak jak zalecał producent czyli dwa razy dziennie. Nie był to produkt tani ale byłam pełna nadziei, gdyż z serum do rzęs tej marki byłam zadowolona i myślałam, że to serum do włosów będzie działało na podobnej zasadzie. Drobne włoski się pojawiły ale nie był to efekt wart tej ceny. Do tego swędziała mnie po nim skóra głowy i miałam łupież. Mój chłopak zaczął używać tego produktu razem ze mną, ma duże zakola i u niego z jednej strony pojawiło się trochę włosków przy zakolu ale nic więcej. Mam jeszcze półtora opakowania, ale używam tylko na własne lekkie zakola a nie na całą skórę głowy.
Kolejną wcierką jest Jantar, który bardzo lubię i stosuję z przerwami od lat. Po nim pojawiają mi się babyhair a jest łagodna dla skóry głowy. Nie przetłuszcza włosów. Nie zauważyłam szybszego wzrostu ale i tak jestem zadowolona. Do tego jest o wiele tańsza.
Nanoplex zużyłam jeszcze na początku roku, jednak nie umiałam się zebrać do tego, żeby Wam go zrecenzować. Jest to produkt, który powinno się dodać do farby ale, że ja moich włosów nie farbuję użyłam tego z odżywką tak jak to zrobiła PannaNaturalna, od której zresztą ten produkt ściągnęłam. Ona była zachwycona, mówiąc, że ma taki sam rodzaj włosa jak mój. Jednak u mnie to w ogóle nie zadziałało. Włosy były miękkie, ale spuszone na wierzchu. Miały więcej objętości i lepiej się układały ale efekt szybko się wypłukał. Najlepiej chyba zadziała sama odżywka gdy nałożyłam ją po jakimś czasie samą. Nie był to drogi produkt, ale bardzo żałuję, że u mnie nie zadziałał.
Kolejnym kosmetykiem jest olej migdałowy, którym olejowałam włosy. Dobrze się sprawdzał jednak rewelacyjnych efektów nie zauważyłam. Był tani i bardzo wydajny. Pod sam koniec używałam go także do ciała.
Ostatnim produktem jest Ľbiotika Biovax - Jedwab do włosów. Miałam długą przerwę w stosowaniu go, gdyż w ogóle nie używałam silikonów. Powróciłam jednak do nich na nowo i wykończyłam ten produkt. Wygładzał włosy i mam nadzieje zabezpieczał końcówki. Tani, ale dostępny chyba tylko w Super-Pharm. Mam teraz coś innego.
To już wszystkie kosmetyki do włosów, które chciałam Wam pokazać. Mam nadzieję, że znalazłyście tutaj coś dla siebie. Jestem ciekawa Waszej opinii, czy znacie, używacie którego z tych kosmetyków. Koniecznie napiszcie też jaki macie rodzaj włosów.
x.o.x.o.
MadzSch93