28 stycznia 2016

PROJEKT DENKO

Witajcie Kochani!
Ostatni projekt denko był w październiku i zdecydowanie przyszła pora na nowy, a może i na dwa bo oprócz kosmetyków, które pokaże Wam dzisiaj mam jeszcze jedną pełną torbę pustych opakowań. Dlatego pierwsze blogowe postanowienie noworoczne to częstsze projekty denko. Przede wszystkim pokaże Wam pielęgnację, ale będzie także kilka produktów z makijażu, głównie tusze do rzęs. 


Zacznę od Hialuronowego Wypełniacza Ust DermoFuture, który z czystej ciekawości. Natura nie obdarzyła mnie pełnymi ustami dlatego pomyślałam, że warto spróbować. Oczywiście podchodziłam sceptycznie do tego produktu i nie wierzyłam w cuda. Też ich nie dostałam. Usta nie powiększyły się, nawet przy regularnym stosowaniu, za to były gładkie i nawilżone (pewnie za sprawą parafiny). Kosmetyk ten dobrze sprawdzał się jako baza pod pomadki. 

Kolejnym kosmetykiem jest krem nawilżający na noc Rival de Loop. Tani, dosyć dobry skład i całkiem przyjemne działanie. Krzywdy mi żadnej nie zrobił. Delikatnie nawilżał, zdecydowanie krem na cieplejsze miesiące. Na zimę może być za słaby. 

Zużyłam także serum nawilżające Balea, które w ciepłe miesiące używałam zamiast kremu. Delikatna konsystencja, szybko się wchłaniało i całkiem dobrze nawilżało. Także dobry skład. Byłam zadowolona, mam jeszcze jedno opakowanie ale teraz zimą go nie używam.

Dalej kolejne, nie pamiętam już które opakowanie odżywki do rzęs Long For Lashes. Lubię, używam regularnie. Na blogu jest post z recenzją i efektami, polecam zerknąć jeśli zastanawiacie się nad zakupem. 

Kolejny produkt to nawilżający tonik Lirene. Kiedy używałam go na dzień miałam wrażenie, że moja cera szybciej się przetłuszcza. Dlatego raczej stosowałam go na noc. Wymęczyłam go i nie kupię ponownie. Rzadko używam toników, dla mnie to trochę zbędny kosmetyk.

Dalej płyn micelarny Long For Lashes, który kupiłam kiedyś razem z odżywką już wyżej wymienioną. Także się z tym produktem męczyłam ponieważ średnio zmywał makijaż, do tego pompka to kiepski problem bo zawsze przelewał się za wacik. Nie widziałam działania pielęgnującego. Od tamtego czasu unikam tych świątecznych zestawów. 

Zużyłam także krem Pharmaceris z 10% kwasem migdałowym, który stosowałam dwa lata z rzędu jesienią i zimą. Lubiłam ten kosmetyk, ale był za słaby. Jak dobrze wiecie teraz używam czegoś innego i do tego kremu już raczej nie powrócę. 

Ostatnim produktem z pielęgnacji jest płyn micelarny L'oreal Ideal Soft, który bardzo lubię. Dobrze zmywał makijaż i był delikatny dla oczu. Na pewno jeszcze do niego wrócę. 


Przechodząc do kolorówki zacznę od pudru ryżowego Paese. Na początku zdziwiłam się i byłam zawiedziona, że dostałam stare opakowanie bo w sprzedaży było już nowe z lepszym zamknięciem. Wcześniej miałam puder bambusowy i wydaje mi się, że był odrobinkę lepszy. Na pewno wystarczył mi na dłużej. Co do matu to efekt był chyba taki sam, matowa buzia przez dwie godziny później coraz mniej. Ale mam tłustą cerę i jeszcze nie znalazłam nic co by moją skórę matowiło na dłużej. 

Dalej jest baza matująca Bell Perfect Skin. Kupiłam ją jeszcze w liceum, dobrze wygładzała skórę ale nie przedłużała matu. Dodatkowo, jak pewnie prawie każda baza, to bomba silikonowa, na którą często nie mogę sobie pozwolić.

Wykończyłam także korektor Collection Lasting Perfection, wszystkim na pewno dobrze znany. Miałam go w kolorze 02 ale na skórze dosyć ciemniał. Dobrze się utrzymywał i chętnie go używałam. Jeśli jeszcze miałabym go kiedyś mieć to pewnie w tym najjaśniejszym kolorze. 

I teraz przejdę do tuszy do rzęs, jak widzicie jest ich całkiem sporo. Zacznę od bubli. Pierwszym jest Clinique High Impact Mascara, którą dostałam za puste opakowanie maskary. Totalnie się u mnie nie sprawdziła, bardzo szybko odbija się na górnej powiece a w dodatku moje rzęsy wyglądają jakby prawie nie były pomalowane. Nie daje prawie żadnego efektu. 

Dalej jest Revlon Grow Luscious Mascara, jest to jeszcze gorszy produkt. Jest tak mokra, że nie ma szans by przy malowaniu rzęs się nie ubrudzić. Nawet po kilku miesiącach była tak samo mokra. W dodatku już po godzinie miałam odbitkę na górnej powiece, ogromną i ciągle musiałam to kontrolować a bardzo tego nie lubię. Tym bardziej jestem zła bo zapłaciłam za nią ok 30 zł. 

Maskara pół na pół to Eveline Volume Celebrity, jest tania i dawała całkiem ładny efekt ale także szybko zaczęła się odbijać. Nie lubię tego dlatego nie powrócę do niej. 

Lepszym tuszem jest już Max Factor False Lash Effect Fusion, lepszy od czarnej wersji ale efekt bardzo naturalny, nawet teraz kiedy mam dłuższe rzęsy. Dobrze rozdziela rzęsy i nie odbija się. Nie wiem czy jeszcze kiedyś do niej wrócę ale nie mogę tego na 100% wykluczyć. 

I ostatnim produktem jest Maybelline The Colossal Volum Express Color Shock, w kolorze niebieskim. Choć efekt na rzęsach nie był rewelacyjny, ani wydłużenie ani pogrubienie to kolor był genialny i bardzo intensywny. Idealny na ciepłe miesiące. Nie wiem czy można go jeszcze kupić, mam nadzieje, że tak bo ciężko kupić kolorowy tusz w rozsądnej cenie. 


To już wszystkie zużyte produkty. Najbardziej jestem ciekawa co myślicie o tuszach do rzęs, które pokazałam. Będę również wdzięczna jeśli polecicie mi jakiś dobry tusz, który nie odbija się. Z góry dziękuje za propozycję. 


x.o.x.o.
MadzSch93

24 stycznia 2016

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI ROKU 2015: kolorówka

Witajcie Kochani!
Dzisiaj kolejna część ulubieńców, tym razem będą to produkty do makijażu, umieściłam tutaj także produkty do paznokci. Jak możecie zauważyć kosmetyków tym razem jest niewiele, ponieważ w poprzednim roku nie kupowałam za wiele produktów do makijażu. Jednak te, które wybrałam mogę Wam gorąco polecić. Jeśli chcecie zobaczyć najlepsze produkty z pielęgnacji to zapraszam Was na poprzedni post tutaj


Zacznę od Catrice, Beautyfing Lip Smoother w kolorze 030 Cake Pop, czyli upiększającego i wygładzającego balsamu do ust. Jest to produkt stworzony na wzór słynnego Clarins Eclat Minute Instant Light Natural Lip Perfector, jednak Catrice jest dużo tańszy ale ma mniej kolorów. Odkryłam ten produkt na początku roku i do dnia dzisiejszego jest moim dużym ulubieńcem. Daje ładny kolor, średni połysk, ma gęstą konsystencję, która świetnie chroni usta przed wysuszaniem i to przez dłuższy czas. Szkoda tylko, że nie ma ciemniejszych kolorów, jedyny ładny malinowy jest dostępny w Niemczech.

Kolejnym ulubieńcem jest baza pod cienie The Balm Put A Lid On It, dzięki której mogę malować oczy bez obaw, że cienie zrolują się w ciągu dnia. Mam tłuste powieki i zawsze miałam z tym duży problem. Miałam kilka baz ale żadna nie było wystarczająco dobra. Dzięki tej z The Balm makijaż oka wygląda dobrze przez cały dzień i nie muszę się o nic martwić.

W poprzednim roku polubiłam także gąbeczkę do makijażu z SuperPharm. Po zmoczeniu jest całkiem miękka (nigdy nie miałam Beauty Blendera więc nie mam porównania) i dobrze nakłada podkłady. Łatwo się ją czyści, po kilku miesiącach jest nadal w stanie bardzo dobrym a do tego kosztowała niewiele.

Bardzo dużym ulubieńcem jest także moja pierwsza paleta cieni Urban Decay Naked, ale na pewno nie ostatnia. Cała paleta jest dobrze wykonana, ma cienie na różne okazje o idealnej trwałości. Bardzo często jej używam i jestem bardzo zadowolona. Na pewno w przyszłości pojawi się jakaś większa recenzja. 

Ostatnimi ulubieńcami są lakiery hybrydowe, a dokładniej lakiery hybrydowe Semilac. Bardzo długo zastanawiałam się nad tym zestawem, ponieważ jest bardzo drogi ale zakochałam się od pierwszego użycia. Oczywiście musiałam nauczyć się je aplikować a pierwsze próby nie były idealne. Ale już wtedy zauważyłam ich rewelacyjną trwałość. Teraz nie muszę ciągle uważać na to co robię, żeby przypadkiem lakier mi nie odprysnął, a miałam z tym duży problem. Odkąd używam Semilac cieszę się pięknymi paznokciami nawet przez trzy tygodnie. Większa recenzja także pojawi się na blogu.

Tym postem kończę tematykę ulubieńców roku 2015. Jestem bardzo ciekawa, które z przedstawionych kosmetyków, w tym lub w poprzednim poście, znacie i używacie, oraz jak one się u Was sprawdzają. Napiszcie także jakie kosmetyki Wy polubiłyście.


x.o.x.o.
MadzSch93

17 stycznia 2016

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI ROKU 2015: pielęgnacja

Witajcie Kochani!
Przyszedł czas, abym pokazała Wam najlepsze kosmetyki minionego roku. Nie jest ich dużo, ale tak na prawdę wydaje mi się, że nie kupowałam wielu kosmetyków. Owszem zdarzały się niezaplanowane zakupy, czasem mniej lub bardziej udane. Przy wybieraniu tych najbardziej ulubionych produktów zawsze kieruje się kilkoma zasadami. Wybieram przede wszystkim te, które odkryłam w danym roku. Nigdy nie pokazuje Wam ulubieńców, których używam od x lat i, które w ulubieńcach roku już się znalazły. Po drugie, wybieram takie kosmetyki, które w jakiś sposób odmieniły moją pielęgnację bądź makijaż. Pokazuję więc Wam zawsze tych najlepszych z najlepszych. 


Aby zachować jakiś porządek zacznę od góry ciała, a więc od włosów. Ulubionym szamponem był zdecydowanie Bentley Organic z cytrusami i rumiankiem, który nie zawiera SLS i SLES. Jest bardzo delikatny dla włosów, zostawia je wygładzone i nie przesusza ich. Jak dla mnie to szampon idealny. Jedynie dla włosów nisko porowatych może być za słaby ale ja jestem bardzo zadowolona. 

Ulubioną odżywką była natomiast odżywka odbudowująca Yves Rocher z olejkiem jojoba. Nie zawiera silikonu ani parafiny, skład ma całkiem krótki i dobry. Moje włosy bardzo ją polubiły, są wygładzone i miękkie. Mimo trochę wyższej ceny niż np. odżywka z Garniera, będę do niej wracać. 

Polubiłam także czysty olej jojoba, który używam głównie do włosów jako serum po myciu. Kilka kropel wystarczy a włosy nie są przetłuszczone, ponieważ jest to rodzaj "suchego" oleju, który szybko się wchłania. Dobrze się sprawdza także na twarz, nawet pod makijaż. Choć może niekoniecznie dla tłustych cer. 

Ostatnim produktem do włosów jest serum stymulujące wzrost włosów 4 Long Lashes. Nigdy wcześniej Wam go nie pokazywałam a używam go od października. Zanim wydam szczegółową recenzję to chciałabym go dłużej poużywać. Znalazł się w ulubieńcach roku ponieważ zauważyłam zmniejszenie wypadania i wzrost baby hair. Daje mi nadzieję, że wkrótce, choć oczywiście potrzeba na na to czasu, odzyskam ładną i gęstszą fryzurę. 


Przechodząc do twarzy zacznę olejkiem myjącym z Ziaji, którego używam wieczorem do ostatniego kroku demakijażu. Dobrze domywa a przy tym nie przesusza skóry. Także nie zapycha jej. Używany tylko do twarzy wystarcza na długie miesiące.

W poprzednim roku odkryłam kwas glikolowy, który działa mocniej niż migdałowy i o wiele szybciej zmniejsza przebarwienia. Na razie używam stężenia 10% ale w najbliższym czasie zrobię peeling 20%. Nie jestem pewna czy poradzi sobie ze wszystkim, ale na pewno z większością. Już zmniejszył przebarwienia sprzed lat.

Effaclar Duo+ okazał się idealny w walce z wypryskami. Z racji tego, że zawiera silikon używam go punktowo i w kilka dni zmniejsza ogromne niespodzianki. Przy takim użytkowaniu starczy mi też na pewno na długie miesiące.

Latem używałam serum z witaminą C, która także ładnie rozjaśniła delikatne przebarwienia. Oczywiście stosowałam go na noc a w ciągu dnia nakładałam na twarz krem z filtrem. Jestem pewna, że wiosną znowu do niego powrócę. Tym bardziej, że ten z Biochemii Urody ma prosty skład.

Najlepszym balsamem do ust okazał się Tisne, którego używałam na noc. Działa lepiej niż Carmex, choć jest mniej wydajny. Nawilża nawet bardzo wyskubane usta a do tego jest tani i łatwo dostępny. Na pewno do niego powrócę.

W zachowaniu gładkich ust pomógł mi także peeling do ust z Lusha. Dobrze wygładza, dobrze smakuje i jest bardzo wydajny. Szkoda tylko, że w Polsce jest niedostępny. To jedyny minus.


Ostatnim produktem pielęgnacyjnym jest regenerujące serum do paznokci Evree, które głównie używam do nawilżania skórek. W swoim składzie ma pełno olejków, dlatego sprawdza się idealnie. Wygodny pędzelek ułatwia aplikację. Wydaje mi się, że jest lepszy niż Regenerum, choć każdy z nich ma swoje plusy.

To już wszystkie ulubione kosmetyki do pielęgnacji roku 2015. W najbliższym czasie pokażę Wam produkty do makijażu, ale nie tylko. Postaram się to zrobić szybko, ale nie obiecuje ponieważ najbliższe dwa tygodnie będą dla mnie bardzo pracowite i stresujące: egzaminy i zaliczenia. Trzymajcie za mnie kciuki! Aha...napiszcie jacy byli Wasi ulubieńcy, może wpadnie mi coś w oko.


x.o.x.o.
MadzSch93

4 stycznia 2016

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI: listopad i grudzień 2015

Witajcie Kochani!
Brak czasu spowodował, że nie pokazałam Wam ulubieńców listopada. Dlatego dzisiaj przychodzę z dwoma miesiącami. Nawet nie spodziewałam się, że trafię na tyle dobrych kosmetyków, ale bardzo mnie to cieszy ponieważ kilka z nich na pewno trafi do ulubieńców roku. To chyba wystarczy, aby zachęcić Was do dalszej lektury.


Na początku odżywka odbudowująca Yves Rocher z olejem jojoba. Jest to pierwszy produkt do włosów tej marki, który zakupiłam. Kosmetyki te są dosyć tanie, ale nie każde mają dobre składy. Nigdy wcześniej nie używałam oleju jojoba dlatego nie byłam pewna efektów. Jednak produkt ten mnie nie rozczarował. Nie zawiera silikonu, dobrze nawilża, wygładza. Jestem bardzo zadowolona. 

Tak bardzo polubiłam olej jojoba, że kupiłam czysty olej. Jest to mniej tłusty olej, tzw. suchy, który szybko się wchłania. Dobrze się sprawdza na twarzy bo jej nie przetłuszcza, choć nie pod makijaż. Na włosach także świetnie się sprawdza ale bardziej jako serum po umyciu włosów. Mam włosy cienkie a kilka kropel ich nie przeciąża.

Zima to także pora używania kwasów. Tym razem skusiłam się na tonik z 10% kwasem glikolowym, który kupiłam na stronie mazidla.com. Byłam pewna, że to stężenie będzie za słabe ale już po miesiącu przekonałam się, że ten produkt czyni cuda. Rewelacyjnie zmniejszył stare przebarwienia i doskonale wysusza powstające wypryski. Przy czym jest całkiem łagodny dla skóry. Na pewno tej zimy wypróbuje także peelingi z mocniejszym stężeniem. 

W listopadzie polubiłam także nowe Color Tattoo Creamy Mattes w kolorach 93 Creme De Nude i 91 Creme De Rose. Są to świetne kolory bazowe i każdy typ urody znajdzie coś dla siebie. Muszę jednak przyznać, że nie są tak trwałe jak te kolory z drobinkami. Polubiłam je głownie za kolory.

Przedostatnim ulubieńcem listopada jest szminka Catrice Ultimate Stay w kolorze 060 Floral Coral. Jest to nowość tej marki, tak mi się wydaje, którą kilka miesięcy temu zobaczyłam na ich stronie internetowej i od razu jej zapragnęłam. Jednak musiałam długo czekać aż pojawi się w ich szafach. Zaskoczyła mnie kremowa konsystencja, która nie wysusza usta ani brzydko się nie zjada. Jest bardzo komfortowa w noszeniu. 


I ostatnim produktem tego miesiąca jest zestaw do manicure hybrydowego Semilac. W końcu i ja się na niego skusiłam, choć zdecydowanie przez cenę długo się wahałam. Trzeba nauczyć się je nakładać, być cierpliwym i na pewno nie robić tego na szybko. Ale efekt jest tego warty. Zwykłe lakiery na moich paznokciach utrzymują się słabo, niektóre odpryskują następnego dnia a niektóre po kilku, ale zawsze jest ta nutka niepewności a i tak lakier odpryska nieoczekiwanie przy zwykłej czynności. Z Semilac jest inaczej, lakiery utrzymują się idealnie, nie muszę ciągle uważać na to co robię, a na dodatek w końcu zapuściłam paznokcie. Większa, bardziej szczegółowa recenzja pojawi się na pewno za jakiś czas ale chciałabym je bardziej przetestować. 


Szybciutko przejdę do ulubieńców grudnia, bo jak widzicie jest ich niewiele. Pierwszy produkt to olej kokosowy, który jak wiadomo ma szeroki zakres zastosowań. Ja używam go głównie jako balsam do ciała, bądź do twarzy. Ale także do płukania ust i to był główny powód, dla którego go kupiłam. Brakuje mi jednak ostatnio systematyczności. Jednak przeczytałam, że metoda ta pomaga w lepszym spaniu a to mi się zdecydowanie przyda ponieważ odkąd tylko pamiętam budzę się kilka razy w nocy co jest uciążliwe. Jak do tej pory problem ten nie zniknął ale zauważyłam, że rano mam lepszy oddech. Oczywiście używam go także w kuchni.

Kolejnym produktem jest paleta cieni Urban Decay Naked, którą dostałam jako prezent mikołajkowo-gwiazdkowy. Używam jej bardzo często i kolory bardzo mi się podobają, z bazą utrzymują się bardzo dobrze. Nie żałuje zakupu. Choć muszę się zgodzić z opinią DigitalGirl, że kolory mało się od siebie różnią. Recenzja palety również na pewno w przyszłości pojawi się na blogu. 

I ostatnim ulubieńcem jest pędzel Hakuro H52, którego aktualnie używam do nakładania podkładu ale jest on na tyle uniwersalny, że sprawdzi się do wielu innych rzeczy. Jest to średniej wielkości (w stronę małej) kulka, dobrze zbita i miękka. Używa mi się go lepiej niż flat topa. 

To już wszystkie kosmetyki, które chciałam Wam pokazać. W najbliższym czasie zapraszam także na ulubieńców roku 2015. A z tego miejsca żegnam się z Wami, ponieważ ten post i tak jest już wystarczająco długi. Paaa:*


x.o.x.o.
MadzSch93