25 grudnia 2015

MADZSCH93 TESTUJE: Terry's Chocolate Orange

Witajcie Kochani!
Po kolejnej przerwie przychodzę z pierwszym wrażeniem świątecznego amerykańskiego słodycza, dokładnie pomarańczowej czekolady Terry's Chocolate Orange. Pierwszy raz zobaczyłam to na kanale Dziewczyny z kwiatkiem i bardzo chciałam spróbować, zresztą tak jak wielu innych rzeczy, które testuje na swoim kanale. Uwielbiam słodycze dlatego jak tylko zobaczyłam to w sklepie to od razu wzięłam. Kupiłam ją w Almie za około 20 zł, mam wersję dark ale przyznam się, że w ogóle nie zwróciłam uwagi na to czy była wersja milk.

Dlaczego ta czekolada jest taka wyjątkowa? Myślę, że to dlatego, że swoim kształtem przypomina pomarańczę. W Polsce, oprócz Kinder niespodzianki - pustej w środku, nie mamy niczego podobnego. Czekoladą należy kilkakrotnie uderzyć a po odpakowaniu będzie podzielona na kawałki, takie jak w przypadku pomarańczy. Mimo, że przypadkiem wzięłam wersję ciemnej czekolady to nie żałuje ponieważ i ona była słodka, z wyczuwalną nutą pomarańczy. Smak bardzo podobny do gorzkiej czekolady ze skórką pomarańczy, którą swego czasu bardzo lubiłam. 
Myślę, że to świetny pomysł na świąteczny stół. Efektownie wygląda i dobrze smakuje. Jeśli tylko będziecie mieli okazję gdzieś tą czekoladę kupić to serdecznie Wam ją polecam. Jestem ciekawa czy ktoś z Was już miał okazję jej próbować. Jeśli tak to czekam na Waszą opinię. 

Korzystając jeszcze z okresu świątecznego chciałabym Wam życzyć wszystkiego dobrego, spokojnych, rodzinnych świąt, udanej zabawy sylwestrowej oraz aby rok 2016 był jeszcze lepszy niż poprzedni. 


x.o.x.o.
MadzSch93

11 listopada 2015

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI: wrzesień i październik 2015

Witajcie Kochani!
Przyszła pora na kolejnych ulubieńców, a w dodatku dwumiesięcznych ponieważ we wrześniu taki post się nie pojawił. Ostatnio kupuję niewiele kosmetyków, nawet obecnie trwające promocję w Rossmannie mnie nie skusiły. Co za tym idzie, mniej produktów mogę Wam w danym miesiącu pokazać. Nie oznacza to jednak, że pokazuję Wam gorsze produkty. I tym razem pokażę Wam same perełki.  


Pierwszym, a zarazem najlepszym produktem owych ulubieńców jest szampon cytrusowy z Bentley Organic. Za 250 ml zapłaciłam 30 zł (trochę sporo jak na produkt kupowany w ciemno) w supermarkecie Auchan. Było kilka rodzai, jednak pozostałe zawierały aloes, a moje włosy nie lubią go w nadmiarze. Podchodziłam do niego sceptycznie, ponieważ nigdy o tej marce nie słyszałam. Jednak po wejściu na ich stronę zobaczyłam, że oprócz kosmetyków produkują także środki czystości. Można tam także sprawdzić miejsca, w których te produkty są dostępne. Sam szampon dobrze ale delikatnie oczyszcza. Włosy są gładkie, nie ma efektu przesuszonych włosów. Trzeba tylko uważać przy aplikacji ponieważ ma dosyć lejącą się konsystencję, ale dobrze się pieni. Rewelacyjny, jak dla mnie, jest także skład ponieważ nie zawiera SLS i SLES, ani ich zamienników. Jestem bardzo z tego szamponu zadowolona i już wiem, że będzie u mnie często gościł bo nie łatwo jest znaleźć dobry szampon.

Drugi szampon to już wysławiony przeze mnie nie raz Babydream. Powróciłam do niego po kilku miesiącach przerwy i jestem tak samo zadowolona jak wcześniej.

Długo szukałam jakiejś mgiełki do twarzy, którą mogła bym nosić ze sobą w torebce i spryskać nią twarz w ciągu dnia. Tonik różany Evree dzięki atomizerowi sprawdza się idealnie. Ma ładny, ale delikatny zapach. A nie chce przecież żeby np. pół uczelni czuło, że właśnie przed chwilą psikałam sobie czymś twarz twarz. Dobrze skórę nawilża, i mimo, że mam skórę tłustą to w ciągu dnia miewam uczucie zmęczonej skóry: jest ściągnięta i sprawia wrażenie suchej. Szkoda tylko, że nie sprawia, że sebum na mojej twarzy jest mniej widoczne, tak jak to robi woda termalna Uriage. Mógł by mieć także mniejsze opakowanie, ale to był akurat tylko mój pomysł żeby nosić go w torebce.

Jak widzicie mam tutaj kolejną wodę różaną, tym razem marki KTC. Używam jej codziennie rano, żeby zmyć resztki produktów, które nałożyłam wieczorem. Ma piękny zapach a do tego kosztowała tylko 6 zł. Tak, jest wydajna.

W poprzednim miesiącu polubiłam także serum do paznokci Evree. Chcę je jeszcze przetestować w kwestii wzmacniania płytki i na pewno pojawi się recenzja porównawcza z innym produktem tego typu. Polubiłam je przede wszystkim za to, że bardzo dobrze nawilża moje problematyczne skórki wokół paznokci. Oczywiście, muszę je stosować kilka razy dziennie. W swoim składzie ma wiele olejków, dlatego ten kosmetyk bardzo przypadł mi do gustu.

Ostatnim kosmetykiem jest lakier do paznokci Essence w kolorze 44 on air. Urzekł mnie tester w drogerii ponieważ sama bym się na niego nie zdecydowała. Wydawało mi się, że jest to kolejny top, który przy jednej warstwie zostawia kilka drobinek. Ten jest jednak inny, w całości pokrywa paznokieć brokatem. Bardzo mi się ten kolor podoba. Zmywa się ciężko, ale każdy lakier tego typu tak ma.

To już wszystkie produkty na dziś. Dajcie znać czy ich używałyście, i jeśli tak to jak się u Was sprawdziły. Czekam też na Wasze ulubione kosmetyki, może i jak znajdę coś co mnie zainteresuję. 


x.o.x.o.
MadzSch93

25 października 2015

PROJEKT DENKO

Witajcie Kochani!
W końcu przychodzę by pokazać Wam kosmetyki, które zużyłam, i które czekają na to już od wakacji. A niektóre i dłużej. Nie będę zatem przedłużać, o każdym opowiem krótko ale konkretnie ponieważ jak możecie zobaczyć kosmetyków tych jest mnóstwo. A nie chciałam już ich rozdzielać na dwa osobne posty. 


Szampon Babydream jest tani, łatwo dostępny, delikatny dla skóry i włosów, przy czym dobrze je myje. Ma prosty skład, nie zawiera SLS i SLES. Zużyłam na początku roku i bardzo za nim tęskniłam. Ale już mam kolejne opakowanie i lada dzień do niego wrócę. 

Odżywka do włosów Balea Mango i Aloes to również tani produkt, jednak już w Polsce mniej dostępny. Duży plus za brak silikonów. Delikatna odżywka, bez ogromnych właściwości nawilżających. Raczej do włosów, które dużego nawilżenia nie potrzebują. 

Płyn do higieny intymnej  Facelle z aloesem, używałam głównie do mycia włosów. Jest delikatny, łagodny dla skóry głowy. Zamieniłam go jednak na wersję normalną, ponieważ moje włosy w nadmiarze nie lubią aloesu. Tamta wersja sprawdziła się równie dobrze, jednak obecnie w ogóle przestałam go stosować do włosów. Jako płyn do higieny intymnej także sprawdza się bardzo dobrze. 

Wcierka do włosów Joanna Rzepa nie pomogła mi w poroście włosów, nie pomogła z łupieżem ani przetłuszczaniem się skóry głowy. Ba! Zauważyłam nawet, że skóra głowy zaczęła mnie po niej swędzić i pojawił się łupież. Dałam mu szansę i zużyłam dwa opakowania. Pomijając zapach (śmierdzi!) to jest bardzo niewydajna. Nie powrócę do niej. 

Bardzo lubię suche szampony Batiste, wersja tropicalna jest idealna na lato. Jednak od kilku dobrych miesięcy w ogóle ich nie używam. Szkoda włosów i skóry głowy. Jednak mam jeden w swojej szafce i w razie nagłej potrzeby na pewno po niego sięgnę. 


Biedronkowy zestaw Cookies: czyli żel pod prysznic i mydło w płynie (jest jeszcze płyn do kąpieli) kupiłam rok temu na okres świąteczny. Piękny zapach, jednak kiepski skład. Przy dłuższym stosowaniu przesuszały skórę. Następnym razem zastanowię się dwa razy przy wyborze takich zestawów. 

Żel dla dzieci Babydream od stów do głów używałam z miłą chęcią. Wygodne opakowanie z pompką, delikatny skład, łagodny dla skóry. Idealny także do włosów (podobny do tego szamponu). Kupiłam ponownie i także już zużyłam. 

Płyn do kąpięli dla mam Babydream używałam jako żel pod prysznic. Także był idealny choć zbyt wodnisty. Jednak został on chyba wycofany, a szkoda bo na pewno bym go kupiła ponownie. 

Także i ja skusiłam się na wodę termalną Uriage. I się nie zawiodłam. To najlepsza woda jaką stosowałam. Wielki plus za to, że nie trzeba jej osuszać. Pomagała mi w ciąg dnia zmniejszać świecenie się skóry. Na pewno wiosną i latem do niej powrócę. Szkoda tylko, że w Super-Pharm nie ma najmniejszej pojemności bo własnie był by idealny do torebki. 


Żel do mycia twarzy z Biedronki, ten różowy, bardzo lubię i mam kolejne opakowanie. Tani, delikatny i żadnej krzywdy mi nigdy nie zrobił na twarzy. Teraz jednak zmieniłam odrobinę moją pielęgnacje i rzadziej go używam. 

Tak samo lubię płyn micelarny z Biedronki. Choć zawsze byłam z nim ostrożna, ponieważ słyszałam, że niektórym dziewczyną wypadały po nim rzęsy. Na razie nie zamierzam do niego wracać, mam innych ulubieńców. 

Pamiętam, że do kremu z kwasem glikolowym Balea podchodziłam sceptycznie, jednak pozytywnie mnie zaskoczył. Nie mam teraz do niego dostępu, ale szukam na zimę innego produktu z tym właśnie kwasem. Jeśli macie dostęp do drogerii DM to serdecznie ten kosmetyk Wam polecam. Osobna recenzja pojawiła się tutaj

Polecam także z tej samej drogerii krem z mocznikiem na noc marki Balea. Dobry skład i świetne działanie nawilżające i kojące. To taki opatrunek dla mojej skóry. Uwielbiam i kończę już ostatnie opakowanie z moich zapasów. Jak tylko będę miała możliwość to kupię go ponownie. Jednak mam ochotę przetestować krem Sylveco. 

Zmniejszając mój zachwyt przechodzę do kremu pod oczy z Q10, także marki Balea, który mnie nie zachwycił. Nie działał na zmarszczki, raczej średnio nawilżał. Nie powrócę już do niego.

Ostatnim kosmetykiem jest mały płyn micelarny Paese, który dostałam kiedyś przy zakupie pudru. Miał nawilżać, czy to robił? Raczej nie. Był delikatny, ale szału nie robił. Dobrze było wypróbować, ale nie kupię go. 

Uff...nawet nie macie pojęcia jak się cieszę, że dobrnęliśmy do końca. Choć czeka już na mnie nowa torba z pustakami, które zużyłam od wakacji. Ale przynajmniej uporałam się już z tymi. Czekam na Wasze opinię. Co u Was z tych kosmetyków się sprawdziło, a co nie.  

x.o.x.o.
MadzSch93

18 września 2015

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI: lipiec i sierpień 2015

Witajcie Kochani!
Wiem, że bardzo długo mnie nie było, ale chyba potrzebowałam przerwy. Wiele się u mnie działo, i nadal dzieję. Dlatego nie miałam już siły skupiać się na blogu. Był to również u mnie czas kosmetycznej nudy. Niewiele kosmetyków kupowałam, tylko to co w danym momencie mi się skończyło i było mi niezbędne. Cieszy mnie jednak prowadzenie tego bloga, dzielnie się z Wami moją opinią. Bardzo mnie cieszy to, że znowu dla Was piszę. Dzisiaj pokażę Wam kilka produktów, które polubiłam latem. Nie jest tego wiele, ale są to godne polecenia produkty. 


Zacznę od produktu, którego już w tym momencie mogę nazwać ulubieńcem roku. Jest to peeling do ust z Lush o smaku Bubblegum. Dostałam go od kuzynki, która była w Wiedniu. Wcześniej używałam domowego peelingu z cukru, miodu i oliwy. I już wtedy wiedziałam, że  peeling do ust to całkiem przydatna rzecz, ale dopiero ten odmienił stan moich ust. Używam go co drugi dzień rano. Moje usta są gładkie, zaraz po użyciu delikatnie nawilżone, pomadki lepiej się utrzymują a miałam z tym ogromny problem. Nadal usta mi wysychają i muszę pamiętać o tym, aby je regularnie nawilżać ale na prawdę wyglądają o niebo lepiej. 

Kolejnym kosmetykiem jest korektor Mac Pro Longwear, który także dostałam od kuzynki ponieważ u niej się nie sprawdził. Sama chciałam go kupić, więc chętnie go przyjęłam. Jest to lekko kryjący korektor z tym, że jego krycie można budować. Zastyga na skórze przez co trzyma się cały dzień, a na tym zależało mi najbardziej. Nie ciemnieje. Jednak może wysuszać skórę dlatego nie używam go pod oczami. Ma także tępą konsystencję przez co lubię go nakładać pędzlem do podkładu. Jest to dobry produkt, jednak za mniejsze pieniądze można mieć korektor Collection Lasting Perfection. Cena gra tu jednak istotną kwestię ponieważ Mac ma troszkę więcej plusów. Nie wiem czy kupię go sama później, ale teraz lubię go używać. 

Polubiłam także Seche Vite, który utrwala lakier na paznokciach a do tego sprawia, że ładnie się błyszczy. Może nie jest to bardzo długie przedłużenie trwałości, ale jestem zadowolona. Cieszy mnie również to, że całość szybko wysycha. I w końcu nie muszę się bać, że w nocy na paznokciach odbiję mi się wzór poduszki. 

Bardzo dobrze używało mi się gąbeczkę do makijażu z Super-Pharm. Kosztuje 15 zł i jest lepsza niż ta z DM, której używałam wcześniej. Po namoczeniu jest miękka oraz łatwo się ją czyści. Wolałabym jednak żeby miała kształt jajeczka, bo mogła bym też nią nakładać korektor pod oczami. 

Przechodząc do pielęgnacji powiem o płynie micelarnym Sylveco, który kupiłam w drogerii Natura. Jest delikatny dla oczu i dobrze zmywa makijaż. Pewnie z wodoodpornym było by troszkę więcej zabawy ale myślę, że by sobie poradził. Skóra się po nim nie klei. Najlepiej kupować go na promocji ponieważ w cenie regularnej kosztuje 19.99 zł. A jest średnio wydajny. 

Do demakijażu twarzy używam olejku do mycia twarzy i ciała z Ziaji do skóry atopowej. Nie przesusza skóry, nie zapycha jej. Mógł by ją delikatnie nawilżać to była bym jeszcze bardziej z niego zadowolona. Dobrze oczyszcza skórę. Szkoda mi go trochę używać do całego ciała, więc ograniczyłam się tylko do twarzy. 

Kolejnym ulubieńcem jest krem przeciwzmarszczkowy Pani Walewskiej. Nigdy bym po niego nie sięgnęła gdyby nie jedna z youtuberek o nim nie wspomniała. Firma ta zawsze kojarzyła mi się ze starymi paniami i kiepskimi kosmetykami. Nie jest to bogaty krem, lekko nawilża skórę i szybko się wchłania. Duży plus za to, że nie zawiera parafiny ani silikonu. A o taki krem ciężko w drogeriach.  

Ostatnim kosmetykiem jest szampon Head and shoulders. Nadal nie jestem fanką szamponów z SLS i SLES, ale moje włosy przechodzą trudny czas. I lepsze oczyszczanie im się przydaję. A do tego pomaga z łupieżem, do którego mam tendencję. Używam go w co drugim myciu i koniecznie muszę nałożyć odżywkę. Włosy są dobrze oczyszczone, skóra głowy nie jest podrażniona. Nie sprawia również, że włosy szybciej się przetłuszczają.

To już wszyscy letni ulubieńcy. Wiem, że za chwilę koniec września i pora na nowych ulubieńców. Ale bardzo chciałam pokazać Wam tych kilka kosmetyków teraz. Mam nadzieję, że będzie się tu coraz więcej postów pojawiać. A teraz uciekam. Do następnego, paaa.



x.o.x.o.
MadzSch93

29 lipca 2015

OWSIANA PIZZA Z PATELNI

Witajcie Kochani!
Po dłuższej nieobecności na blogu wracam do Was z przepisem na szybki, smaczny i prosty obiad (bądź kolację). Dobrze wiemy, że wszelkie pizze w sieciówkach, albo te mrożone mają mnóstwo kalorii. I owszem są smaczne ale są także wrogiem szczupłej sylwetki. Dlatego jej owsiana wersja jest idealnym zamiennikiem. Niczego jej nie brakuje a dodatkowo jest łatwa i szybka w przygotowaniu.  

skład:
(na dwie pizze o średnim cieście)

- ok 10-12 łyżek płatków owsianych
- ok 8 łyżek dowolnych otrębów
-  proszek do pieczenia
-  sól
- pieprz
 - ok 300g jogurtu naturalnego
- 4 jajka


przygotowanie:

Płatki i otręby blendujemy lub mielimy, aby uzyskać gładki proszek, który zastąpi nam mąkę. Dodajemy cztery szczypty proszku do pieczenia oraz dodajemy przyprawy. Dodajemy jogurt oraz jajka i wszystko dokładnie miksujemy do uzyskania gładkiej masy. Jeśli będzie ona rzadka dosypcie trochę płatków owsianych. 

Na patelni rozgrzejcie odrobinę oliwy z oliwek i wlejcie połowę ciasta. Gdy ciasto się zarumieni przewróćcie je na drugą stronę i to jest ten moment, w którym możecie na pizzy układać swoje składniki. Całość przykryjcie i poczekajcie aż roztopi się ser.

Ja jako sosu użyłam ketchupu i wsypałam trochę przyprawy do pizzy. Nałożyłam szynkę oraz ser i dodałam ananas. To zdecydowanie jest moja ulubiona wersja. Ale Wy możecie komponować swoja własną. Dodatki to już indywidualna kwestia. 

Moja jedyna rada co do ciasta to taka, aby nie było ona zbyt grube ponieważ wtedy są bardziej wyczuwalne otręby i płatki. Oraz trudniej ja zjeść ponieważ jest bardzo sycąca. Dużo bardziej smakuje mi cienkie ciasto.



Dajcie znać czy wypróbowaliście przepis i jeśli tak to jakie są Wasze odczucia. Jeśli macie inne przepisy na dietetyczne pizze lub inne fast foody to piszcie w komentarzach. Chętnie wypróbuję. Ja tym czasem życzę Wam smacznego i widzimy się w następnym poście. Paaa.

x.o.x.o.
MadzSch93
 

8 czerwca 2015

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI: kwiecień i maj 2015

Witajcie Kochani!
Przychodzę do Was z ulubieńcami z aż dwóch miesięcy. W kwietniu nie robiłam takiego posta ponieważ nie miałam wielu ulubionych kosmetyków. Postanowiłam więc poczekać i połączyć ich z tymi majowymi. Nie pokaże Wam nic o pielęgnacji twarzy, choć kupiłam kilka kosmetyków. Jednak kilka dni temu dostałam okropnego uczulenia na twarzy, które wygląda na prawdę paskudnie. Mogę mieć tylko nadzieję, że szybko zejdzie. Co ja mówię, że w ogóle zejdzie. I przed Wami obiecuję, że jeśli mi to kiedykolwiek zejdzie to już nigdy przenigdy nie będę narzekać na swoją cerę, która miała się na prawdę całkiem dobrze. Nie wiem dokładnie co mnie uczuliło, są tylko przypuszczenia. Dlatego czeka mnie długie i wnikliwe śledztwo. Wracając jednak do tematu, pokaże Wam troszkę kolorówki - zakupy z Rossmanna oraz dwa bardzo fajne produkty do pielęgnacji paznokci. Zapraszam do dalszej części. 


Zacznę do produktów do paznokci. Pierwszym produktem jest Regenerum. Używam go od lutego ponieważ paznokcie mi się rozdwajały i łamały. W ogóle nie mogłam ich zapuścić. Już po tygodniu paznokcie są wybielone. A po około dwóch miesiącach na prawdę są mocniejsze. Jest tani i wydajny. 

Drugim produktem do paznokci jest odżywka 2x5. Ma regenerować i wzmacniać słabe, łamliwe i rozdwajające się paznokcie. Ja jednak kupiłam go do skórek. Szybko się wchłania, nie zostawia tłustej powłoki, nawilża skórki oraz delikatnie nabłyszcza płytkę paznokcia. Możecie go kupić w Hebe. 

Kolejnym produktem jest krem do stóp FussWohl z 10% mocznikiem. Jest tani, łatwo dostępny - Jest sprzedawany w kartoniku. Zmiękcza i nawilża stopy, nawet bez regularnego peelingu. Duży plus za to, że nie zawiera parafiny. 

Jedynym pielęgnacyjnym kosmetykiem do twarzy jest płyn micelarny Loreal. Powróciłam do niego po dłuższej przerwie i nadal uważam, że jest to bardzo dobry produkt. Dobrze usuwa makijaż a przy tym jest delikatny dla oczu. Wydajny, całkiem tani i łatwo dostępny. 

Przechodząc do kolorówki zacznę od lakieru do paznokci Maybelline. Jak wiecie lubię wszystkie kolory, które mam ponieważ najdłużej utrzymują się na moich paznokciach. Jednak w poprzednim miesiącu najbardziej przypadł mi gustu kolor Pink Whisper, który według mnie jest odpowiednikiem Essie Mademoiselle. Dobrze kryje, daje efekt schludnych paznokci. Bardzo go polubiłam. 

Polubiłam także krem CC Bourjois, który ma delikatne do średniego krycia. Daje całkiem naturalny efekt. Jest idealny na lato. Jednak teraz nie będę go mogła używać bo nie mam już tak ładnej cery. Natomiast zamiast korektora używałam podkładu La Roche Posay Toleriane Tent, który działa leczniczo na wszelkie zmiany a przy tym ma dobre krycie. Nie zapycha mnie dlatego mogę go używać nawet codziennie. Teraz, gdy moja cera potrzebuje większego krycia na pewno także będę po niego sięgać.   

I ostatnim kosmetykiem jest kobaltowy eyeliner Wibo. Jak za tą cenę to jest całkiem trwały, ładny kolor choć mógł by być bardziej intensywny. Mimo, że dawno nie używałam takiego pędzelka to łatwo się nim maluję. 

To już wszyscy ulubieńcy. Jestem ciekawa czy używałyście tych produktów i czy sprawdziły się one u Was tak samo jak u mnie. A jacy są Wasi ulubieńcy?


x.o.x.o.
MadzSch93



22 maja 2015

LOOK OF THE DAY - RED HEARTS


kurtka - Terranova

torebka - Stradivarius

bluzka - H&M

spodnie - Bershka

balerinki - Mel by Melissa

...

Witajcie Kochani!

Dzisiaj na moim blogu pierwszy strój dnia. Choć na pewno nie ostatni ponieważ chciałabym, żeby pojawiało się ich więcej. Od razu zaznaczę, że nie spodziewajcie się tutaj jakiegoś wow. Ponieważ mój styl jest prosty, klasyczny. Chciałabym by w przyszłości był bardziej elegancki. Dla niektórych może się to wydawać nudne, natomiast ja czuję się w takim wydaniu bardzo dobrze. 

Dzisiaj prezentuję Wam moją pierwszą parę Meliss ale już wiem, że to nie będzie moja ostatnia para. Buty zdecydowanie w tej stylizacji się wyróżniają. Zwracają na siebie uwagę, a to akurat w tym przypadku mi się podoba. Natomiast reszta stylizacji jest już prosta i stonowana. Uwielbiam luźniejsze bluzki, które mogę włożyć  spodnie. To automatycznie wydłuża nogi, więc jeśli natura nie obdarzyła Was nogami alla modelki Victoria's Secret to ten patent jest zdecydowanie dla Was. Jestem ciekawa co myślicie o tej stylizacji. Co byście dodały a co zmieniły?


x.o.x.o.
MadzSch93

16 maja 2015

HAUL KOSMETYCZNY: promocja w Rossmannie -49%

Witajcie Kochani!
Zapraszam Was dzisiaj na zakupy, które i ja poczyniłam na słynnych już promocjach w Rossmannie. Tylko dwa kosmetyki były nieplanowane. Nie powiem, że wszystkie produkty, które kupiłam były mi bardzo potrzebne. Jednak uwielbiam testować nowości, dlatego przeceny w Rossmannie są do tego wręcz idealne. Nie będę tego dzielić na trzy osobne posty, tylko pokaże Wam wszystko tutaj. Myślę, że tak jest wygodniej i dla mnie i dla Was. Zaprasza więc do dalszej części. 


Wiele dziewczyn polecało podkład Astor Perfect Stay. Szczególnie zachęciła mnie recenzja Bogusi z kanału Anioł Na Resorach ponieważ ona ma tłustą cerę tak jak ja. Zapłaciłam za niego 23.52 zł. Użyłam kilka razy i jeszcze nie jestem do końca pewna co mam Wam o nim powiedzieć. Na pewno ma całkiem dobre krycie jednak konsystencja jest dosyć dziwna. Nigdy się wcześniej z taką nie spotkałam. Mam wrażenie, że jest gumowa. Czuje to zaraz po nałożeniu, gdy dotknę skóry to moje palce delikatnie się kleją. Korektor tez tak jak by nie chcę się trzymać podkładu, więc lepiej go nałożyć przed. Moja twarz mniej się błyszczy, ale jest widoczny na twarzy. Szczególnie po kilku godzinach. Po dziesięciu  muszę go już zmyć. Nie znalazłam na niego jeszcze metody ale będę próbować dalej. 

Kupiłam także korektor z tej samej serii. Kosztował 15.19 zł. Jeszcze go nie używałam, ale będę go nakładać pod oczy. Jeśli oczywiście się sprawdzi. Plusem jest to, że numer 001 Ivory jest bardzo jasny. Więc dla bladziochów będzie idealny. 

Krem CC Bourjois też był planowanym zakupem. Byłam go bardzo ciekawa. Kolor 31 Ivory nie jest bardzo jasny, więc uważajcie przy wyborze. Krycie ma lekkie, ale można go budować. Wygląda bardziej naturalnie na twarzy niż ten z Astor. Szkoda, ze ma silikony bo używałabym go zdecydowanie częściej. Po przecenie kosztował 22.53 zł.

Nieplanowanym zakupem był puder matujący Manhattan. Jednak moje poprzednie opakowanie się skończyło i potrzebowałam czegoś do torebki. A, że jest to chyba jedyny puder z Rossmanna, który nie ma silikonów ani parafiny to postanowiłam kupić go ponownie. Zapłaciłam  za niego 11.72 zł.


W drugim tygodniu promocji kupiłam tusz do rzęs Eveline Volume Celebrites. Jestem go bardzo ciekawa. Jeszcze nic nie mogę Wam o nim powiedzieć. Kosztował 7.35 zł.

Wybrałam także niebieski eyeliner Wibo Electric Blue. Chciałam mieć coś kolorowego w makijażu na wiosnę i lato. Za tą cenę jest całkiem trwały, jednak zauważyłam, że gdy łzawią mi oczy to zaczynają mnie po nim szczypać. Po przecenie kosztował tylko 3.87 zł. 


W ostatnim tygodniu promocji chciałm kupić lakiery Maybelline Forever Super Strong 7 days Geil nail colour. Na początku wybrałam dwa kolory: 635 Sureal oraz 230 Berry Stain. Jeszcze je testuję, ale wydaje mi się, że te ciemniejsze kolory nie będą mnie aż tak zachwycać. Kilka dni później dokupiłam także kolor 286 Pink Whisper, który w buteleczce jest podobny do lakieru Essie Mademoiselle. Za każdy zapłaciłam 8.82 zł.

Chciałam także zakupić nowe kolory pomadek Bourjois Rouge Edition Velvet. Wybrałam trzy kolory: 09 Happy Nude Year, 10 Don't pink of it, 11 So Hap'pink. O tych produktach chyba nie muszę wiele mówić. Każdy z nich kosztował 24.99 zł. 

To już wszystkie moje zakupy. Chyba jednak tego dużo. Jestem ciekawa co Wy kupiłyście i czy macie, któryś z tych kosmetyków, które kupiłam ja. Zaglądajcie na bloga, ponieważ za niedługo pojawi się post, o tematyce której jeszcze na moim blogu nie było. 


x.o.x.o.
MadzSch93

5 maja 2015

PROJEKT DENKO

Witajcie Kochani!
Na początku chciałabym was gorąco przeprosić za to, że ostatnio bardzo rzadko pojawiają się posty. Jest to jednak spowodowane sprawami rodzinnymi jak i studenckimi, które ostatnio na mnie spadły i nadal spadają a końca nie widać. Trzymajcie kciuki, aby wszystko mi się ułożyło i żebym mogła w końcu wrócić tutaj na dobre. 
Dzisiaj jednak zapowiedziana już wcześniej kolejna część projektu denko i kosmetyki, które albo bardzo lubiłam albo takie, które w ogóle nie przypadły mi do gustu. Zapraszam więc do dalszej części. 


Na początku płyn do higieny intymnej marki Ziaja, z kwasem mlekowym. ml kosztuje około 7 zł. Duży plus za opakowanie z pompka. Byłam z tego kosmetyku bardzo zadowolona. Był tak wydajny, że nawet nie pamiętam jak długo go miałam. na pewno ponad rok - przy codziennym stosowaniu. Łagodnie, ale dobrze mył. Serdecznie polecam bo sama w przyszłości do niego powrócę. 

Choć może po opakowaniu trudno się domyślić, ale kolejnym produktem jest olejek łopianowy do włosów Green Pharmacy z czerwoną papryką. Jego zadaniem było wzmocnić włosy, przyspieszać porost oraz zmniejszać przetłuszczanie się skóry głowy. Przed użyciem wkładałam go do gorącej wody - stąd tak wyglądające opakowanie. Nakładałam go na skórę głowy około dwie godziny przed myciem. miał bardzo tłustą konsystencję i łatwo można było z nim przesadzić. jednak dobrze się zmywał. Nie zauważyłam jednak żadnych efektów opisywanych przez producenta, dlatego raczej do niego już nie powrócę. 

Zużyłam także lawendowy szampon do włosów przetłuszczających się marki Ziaja. Kupiłam go chyba jeszcze w liceum ale nie zauważyłam żeby moje włosy przetłuszczały się mniej. A do tego ma mocne detergenty dlatego zużyłam go praniu pędzli czy innych rzeczy. Był też wydajny i tani, ale ja używam teraz łagodnych szamponów dlatego nie kupię go ponownie. 

Wyrzucam, nie do końca zużytą maseczkę do twarzy Bingo Spa, do cery normalnej z kompleksem algowym. Miała oczyszczać i nawilżać. Nie wiem co mam Wam o niej powiedzieć ponieważ w ogóle mnie nie zachwyciła. Nie widziałam efektów oczyszczenia, co prawda nie przesuszała skóry ale czy jakoś specjalnie nawilżała? Raczej nie. Nic specjalnego, wiele lepszych maseczek znajdziemy w drogeriach. 

Kolejny kosmetyk to Emulsja oczyszczająca z granatem marki Alterra. Dobry produkt, choć jeśli spojrzymy na jego ilość, wydajność i cenę to możemy znaleźć lepsze produkty. Ma całkiem w porządku skład, gdyby nie ten alkohol na czwartym miejscu. Jednak byłam z niej zadowolona, żadnej krzywdy nie zrobiła na mojej buzi. być może kiedyś kupie ją ponownie, ale na pewno na jakiejś promocji. 

standardowo pojawia się zmywacz do paznokci Isana, wersja bez acetonu. Jest tani, dobrze zmywa choć mam wrażenie, że przy dłuższym stosowaniu wysusza płytkę paznokcia. Może mi się tylko wydaje, ale jak tylko zmywacz Sally Hansen będzie na promocji to na pewno go wypróbuje. 

Przedostatnim produktem jest krem pod oczy z mocznikiem marki Balea. Jest całkiem tani i przede wszystkim wydajny kosmetyk. Dobrze nawilża skórę ale dobrze się wchłania przez co jest idealny pod makijaż. Jedyny minus to słaba dostępność, ale w Polsce nie znalazłam podobnego produktu w podobnej cenie. Mam już kolejne opakowanie i na razie nie zamienię go na żaden inny. 

Ostatni zużyty produkt to totalny bubel. Mówię tutaj o antyperspirancie Nivea Invisible for black and white. Ładny zapach i dobra ochrona. I tyle plusów, choć są to na pewno ważne cechy. Jednak musiałam długo czekać aż się to wchłonie, dlatego zdecydowanie wolę zwykłe antyperspiranty w spreju. Jest to produkt, który ma chronić nasze ubrania przed plamami. Natomiast u mnie narobił takich paskudnych śladów, że kilka bluzek nadaje się do kosza. Takiego produktu nie mogę używać i z pewnością nigdy do niego nie powrócę. Jednak na youtubie widziałam wiele pozytywnych opinii na jego temat, więc widocznie tylko u mnie się nie sprawdził. 

To już wszystkie zużyte kosmetyki, które mam Wam do pokazania w tym poście.Jestem ciekawa czy, któregoś z nich używałyście i jeśli tak, to jak się u Was sprawdził. Szczególnie jestem ciekawa tego antyperspirantu. 


x.o.x.o.
MadzSch93

26 kwietnia 2015

RECENZJA: Bell BB Cream Lightening Eye Concealer

Witajcie Kochani!
Dzisiaj recenzja korektora, który znalazł się ostatnio w ulubieńcach. Bardzo go wychwaliłam, bo byłam z niego zadowolona. Jednak rozczarował mnie swoją wydajnością, ale za chwilkę przejdę do jego plusów i minusów.


Na początek kilka słów od producenta: Rozświetlający korektor pod oczy łączy ze sobą właściwości korektora z pielęgnującym działaniem kremu pod oczy.Minimalizuje niedoskonałości, ukrywa zmęczenie a jednocześnie nawilża i poprawia kondycję delikatnej skóry pod oczami. Odpowiednia kompozycja składników dba o jej gładkość i elastyczność. Zastosowanie perłowych pigmentów sprawia, że skóra staje się rozświetlona i wygląda na bardziej wypoczętą. Dla pełnej ochrony wrażliwej skóry pod oczami w korektorze zastosowano filtr SPF 15, który chroni ją przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych.  


Za 5 ml (informację o pojemności zaczerpnęłam z wizażu ponieważ na opakowaniu nie jest ona podana) zapłaciłam w drogerii Natura około 16 zł, więc cena taka średnia w porównaniu z jego ilością i wydajnością. Ma wygodny aplikator - pędzelek. Numer 010 Light jest jasny i żółty czyli idealny dla mojej karnacji. Co ważne nie ciemnieję a przez jasny kolor rozświetlał moją twarz. Ma gęstą konsystencję dlatego jest całkiem dobrze kryjący. Choć ja nie mam dużych cieni pod oczami, więc krycie dla bezpieczeństwa określę jako średnie. Nie wysusza skóry pod oczami i nie zbiera się w zmarszczkach.

Plus: 
 - ładny jasny kolor, który nie ciemnieje
 - dzięki jasnemu kolorowi dobrze rozświetlał moją cerę
 - średnie krycie - mi ono w zupełności wystarczyło
 - gęsta konsystencja, nie wysuszająca skóry
 - ma SPF 
 - nie zapychał mnie
 - długo się utrzymywał
 - wygodny aplikator

Minusy:
 - przede wszystkim jest mało wydajny - wystarczył mi na max. 2 miesiące
 - nie wiemy kiedy nam się skończy
 - za wysoka cena w porównaniu z wydajnością
 - ma silikony (choć który produkt ich nie ma)
 - nie nawilża, choć producent to nam obiecuje 

Podsumowując jest to dobry korektor. Łatwo dostępny, dobrze kryjący i długo otrzymujący się. Jednak pewnego dnia, gdy chciałam go nałożyć pod oczy on się skończył. Nie było go! Dobrze, że miałam w zapasie inny, bo nie miałabym co nałożyć pod oczy. Używałam o maksymalnie dwa miesiące, tylko. Zazwyczaj korektory wystarczają na o wiele więcej czasu. 16 złoty to niby nie tak dużo ale mam jakoś mieszane uczucie. Nie wykluczam jego ponownego zakupienia w przyszłości ale zrobię to na pewno na sporej promocji. 

Moja ocena: 
-4/5


Jestem bardzo ciekawa czy znacie ten korektor, czy go używałyście i jeśli tak to co o nim sądzicie. Ja tym czasem uciekam. Paaa..


x.o.x.o.
MadzSch93

9 kwietnia 2015

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI: marzec 2015

Witajcie Kochani!
Z małym opóźnieniem ale jestem z ulubieńcami marca. Produktów jest tylko kilka: dwa z pielęgnacji i dwa z kolorówki oraz jeden, który ciężko skategoryzować. Mam jedną perełkę, która zmieniła mój makijaż i bardzo się ciesze, że ją zakupiłam. Nie przedłużając zapraszam Was do zobaczenia jakie produkty mnie zachwyciły.


Może zacznę od tego cudownego produktu, który odmienił mój makijaż. Mowa tutaj o bazie pod cienie The Balm - Put A Lid On It. Kupiłam ja w Douglas za 78 zł. Podchodziłam do niej bardzo sceptycznie, choć ma dobre opinie w internecie. Jednak miałam kiedyś bazę Artdeco, która także ma dobre opinie a ta nie sprawdziła się najlepiej. Jednak już po pierwszym użyciu bazy The Balm wiedziałam, że tym razem będzie inaczej. Cienie po całym dniu wyglądają tak dobrze jak zaraz po ich nałożeniu. Działa tak samo z tańszymi jak i droższymi cieniami. Odrobinkę gorzej sobie radzi z cieniami kremowymi, ale i one utrzymują się przez wiele godzin. A dodam, że mam bardzo tłuste powieki. Jestem po prostu tym produktem oczarowana i polecam ją każdemu.

Drugi produkt to La Roche-Posay Effaclar Duo+. Kupiłam go niedawno w Super Pharm na promocji -50%. Cena regularna to 61.99 zł. Więc jest to produkt drogi. Sprawdziłam i poprzednia wersja nie miała silikonu a ta niestety go zawiera. Dlatego nie nakładam go na całą twarz. Jednak punktowo sprawdza się bardzo dobrze. Wysusza nowsze zmiany, jak i starsze. Z przebarwieniami nie jest tak łatwo ale i tak jestem zadowolona. Już długo szukałam dobrego punktowego wysuszacza. 

Kolejnym produktem jest odżywka do włosów Isana z olejkiem arganowym. Nie byłam pewna czy moje włosy ją polubią bo olej arganowy różnie na nie działa. Jednak sprawdza się bardzo dobrze. Do czego bym się mogła przyczepić to opakowanie, które jest zbyt miękkie i zbyt lejąca konsystencja, z którego ta odżywka się niekontrolowanie wylewa.

Polubiłam także korektor pod oczy Bell BB Cream. Ma bogatą konsystencję i bardzo dobrze kryje. Kolor 01 jest jasny i żółty, ładnie rozświetla twarz. Utrzymuję się cały dzień. Mam tylko słabe doświadczenia z korektorami w pędzelku ponieważ są mało wydajne ale na ten temat nie mogę się jeszcze wypowiedzieć.

I ostatnim kosmetykiem jest henna do brwi w kolorze grafitowym. Bałam się tego koloru a w internecie było mało efektów po. Jednak moje brwi zaznaczam Color Tatto, które wpada w szarość. Henna brązowa już mi nie pasuję a ten kolor jest idealny. Oczywiście trzeba uważać bo efekt może być bardzo mocny. Jednak henna ułatwia mi codzienny makijaż. 

To już wszyscy ulubieńcy. Niewiele kosmetyków ale same perełki. Każdy Wam serdecznie polecam i czekam na Wasze opinie.


x.o.x.o.
MadzSch93

2 kwietnia 2015

PROJEKT DENKO

Witajcie Kochani!
Przychodzę dzisiaj do Was z projektem denko. Miałam tyle zużytych produktów, że musiałam je podzielić na dwie części. Więc na pewno za niedługo znowu przyjdę do Was z tego typu postem. A dzisiaj kilka produktów, z których byłam raczej zadowolona. I, do których z pewnością kiedyś wrócę.


Pierwszym produktem jest masło do ciało Isana z masłem shea. Przede wszystkim używałam go do ciała. Miało lekką konsystencję i szybko się wchłaniało. Dobrze nawilżało skórę. Używałam go także do kremowania włosów. Sprawdzało się całkiem dobrze ale nie używałam go często ponieważ obawiałam się puchu.

Kolejnym produktem jest odżywka do rzęs Dermena. Używałam jej codziennie wieczorem przez kilka miesięcy. Na promocji zapłaciłam za nią 19.99 zł. Niestety nie jest to odżywka, po której rosną rzęsy tak samo jak np. po For Long Lashes. Kondycja rzęs w ogóle się nie poprawiła więc szkoda na nią pieniędzy.

Zużyłam także żel do mycia twarzy Green Pharmacy z aloesem. Wygodne opakowanie z  pompką. Ale produkt mało wydajny ponieważ miał bardzo lejącą się konsystencję. Sam żel delikatnie mył i nie podrażniał skóry. I o ile pamiętam był też całkiem tani. Nie wiem czy kupię go jeszcze kiedyś ale byłam całkiem zadowolona. 

Wykorzystałam także ujędrniający żel krem antycellulitowy Nivea. Nie jest to najtańszy produkt ale jest całkiem wydajny. Jednak nie pomógł mi z cellulitem ani nawet delikatnie nie ujędrnił skóry. Ale muszę zaznaczyć, że nie ćwiczyłam regularnie a sam krem całej roboty nie odwali! Teraz wzięłam się za siebie i może będę mogła za jakiś czas pochwalić się efektem.

Zmywacze do paznokci Isana zna każdy. Dobre, tanie i łatwo dostępne. Ja używam tego bez acetonu. Często do niego wracam. Choć obecnie moje paznokcie są w takim stanie, że ani ich nie maluje, ani ich nawet nie mogę zapuścić więc nie używam ale w szafce mam już kolejne opakowanie.

Nie wiem czy powinnam ale pokazuję Wam pastę do zębów: Colgate Max White One. Całkiem dobra pasta. Hollywoodzskiej bieli nie daje ale delikatnie oczyszcza zęby ze śladów po kawie czy herbacie. Ja też bardzo białych zębów nie mam więc nie mogę oczekiwać cudów. 

Ostatnim produktem jest Pharmaceris kwas migdałowy 10%. To opakowanie jeszcze z poprzedniej zimy, ale produkt jest bardzo wydajny. Lubię używać kwasów jesienią i zimą ponieważ pomagają mi zmniejszać przebarwienia i walczyć z wypryskami. Teraz też go używam i jestem zadowolona, choć z dużymi przebarwieniami nie radzi sobie w 100%. 

To już wszystkie zużyte kosmetyki w tym poście. Dajcie znać czy używałyście, któryś z nich. I jeśli możecie polecić mi coś na wzmocnienie paznokci to będę bardzo wdzięczna.  


x.o.x.o.
MadzSch93

24 marca 2015

RECENZJA: tusz do rzęs Max Factor Masterpiece Max

Witajcie Kochani!
Przychodzę do Was z recenzją tuszu do rzęs, którego używałam przez ostatnie trzy miesiące. Jak widzicie w tytule, dzisiaj kilka słów o Max Factor Masterpiece Max. Mój makijaż zawsze musi składać się z pomalowanych rzęs. To jest moja podstawa bo wyglądam wtedy o niebo lepiej. Choć przez ostatnie miesiące moje rzęsy urosły, to jednak nadal moje oko jest "gołe" i " niewyraźne".

Na ten tusz skusiłam się po pozytywnej opinii Panny Joanny. Zamówiłam go na Minti Shop, bo tam jest tańszy niż w drogeriach (28.99 zł). Szczoteczkę ma silikonową o średniej wielkości, z dłuższymi włoskami.
Według producenta maskara ma podkreślać i rozdzielać każdą rzęsę, wydłużając ją i pogrubiając. Dodaje nawet 400% objętości w porównaniu z rzęsami nie pomalowanymi tuszem. Nie osypuje się, nie rozmazuje i nie skleja rzęs. Jest to tusz wydłużająco-pogrubiający.


Każdy tusz podkreśli moje rzęsy. Dlatego ten był chyba z drogi na efekt, który dawał. Rzęsy są faktycznie dłuższe, ale jest to też zasługa odżywki do rzęs, którą stosuję. Pogrubione to one jakoś wybitnie nie są. Nie skleja rzęs to fakt ale ja lubię jednak mocniejszy efekt. Do tego od początku aż do końca jego użytkowania odbijał mi się na górnej powiece. Nie wiem czy jest to wina tuszu, tłustej skóry czy rzęs, że są na tyle długie że stale mają kontakt z ta okolicą. Czasem to było mocniejsze, czasem mniejsze ale jednak występowało, a ja nienawidzę gdy tusz mi się odbija.


Jak sami możecie zobaczyć rzęsy wyglądają dobrze, na pewno są wydłużone ale jest to efekt dzienny a ja bym chciała żeby moje rzęsy zwracały troszkę większa uwagę. 

Moja ocena:
3/5

To już wszystko na dzisiaj. Jeśli macie jakieś tusze godne polecenia to z niecierpliwością czekam na Wasze propozycję. Mi nie pozostało nic innego jak pożegnać się i zaprosić Was na kolejne posty. Paaa.


x.o.x.o.
MadzSch93

5 marca 2015

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI: luty 2015

Witajcie Kochani! 
Luty za nami i muszę się przyznać, że zawsze lubię ten moment ponieważ 1 marca mam urodziny - a kto nie lubi swoich urodzin?! Już myślałam, że w tym miesiącu nie zrobię ulubieńców ponieważ niewiele ostatnio kupowałam kosmetyków a nie ma sensu, abym pokazywała Wam te same produkty co w poprzednich postach. Jednak kiedy pozbierałam ulubione kosmetyki okazało się, że nie jest ich aż tak mało abym połączyła je z tymi marcowymi. A przynajmniej post nie powinien być przy długi. Zapraszam więc na ulubieńców lutego.


Jak już widzicie mam tutaj aż trzy produkty Babydream, a post nie jest sponsorowany. Są to po prostu dobre i tanie kosmetyki. Płyn do kąpieli dla matek nie zawiera SLS ani SLES, dlatego używałam go do mycia ciała. Jednak równie dobrze sprawdza się do mycia włosów. I właśnie do tego go w tym miesiącu używałam. Za butelkę o pojemności 500 ml w regularnej cenie kosztuje 9,99 zł ale często jest na promocjach. 

Kolejnym produktem jest lotion dla niemowląt, który kosztuje około 9 zł. Używam go codziennie wieczorem jako balsam po kąpieli. Szybko się wchłania i delikatnie nawilża skórę. Ma delikatny zapach. Raz kremowałam nim włosy i efekt był zadowalający, na pewno ich nie przesuszył. Sprawdza się także całkiem dobrze jako krem do twarzy, chociaż delikatnie mocniej się błyszczę po nim w ciągu dnia. Jednak mnie nie zapycha.

Ostatnim produktem tej marki jest żel do mycia. Możemy nim myć skórę jak i włosy. Powodem, dla którego go kupiłam był fakt, że nie zawiera SLS i SLES. Delikatnie myję ale nie wysusza. Kupiłam go głownie z myślą mycia rąk ponieważ po zwykłych mydłach były one bardzo przesuszone. I sprawdził się rewelacyjnie. Moje dłonie cierpią zdecydowanie mniej z wysuszenia. Sprawdza się również całkiem dobrze do mycia twarzy. Nie mam po umyciu efektu ściągnięcia.  Duży plus za opakowanie z pompką. 

W lutym zaczęłam także używać antyperspirant Dove. Mój pierwszy antyperspirant w spreju od dawna. Ma delikatny zapach, który czasem utrzymuję się dłużej a czasem krócej. Dobrze chroni mnie przed potem przez cały dzień i co najważniejsze nie zostawia białych ani żółtych plam na ubraniach. Miła odmiana po koszmarnym antyperspirancie z nivei, o którym wam opowiem w projekcie denko. 

W poprzednim miesiącu stan mojej cery trochę się pogorszył. Wysypało mnie, szczególnie na prawym policzku, na którym i tak mam największe przebarwienia. Zakrywanie tego samym korektorem stało się uciążliwe, dlatego zaczęłam używać podkładu La Roche Posay Toleriane Tent. Jest to podkład mocno kryjący, ale przy tym nie dający efektu maski. Nie jest to podkład matujący ani zastygający dlatego warto go dobrze przypudrować. Utrzymuje się cały dzień. Z tego co pamiętam nie zawiera silikonu i delikatnie leczy skórę, dlatego nie wysypało mnie po nim jeszcze bardziej. 

Ostatnim kosmetykiem jest pomadka Golden Rose Velvet Matte w kolorze 18. Kupiłam go po filmiku Red Lipstick Monster, w którym pokazywała tańsze odpowiedniki szminki Mac Russian Red. Jest to przepiękna, klasyczna czerwień, która idealnie do mnie pasuje.  

To już wszyscy ulubieńcy. Dajcie znać czy używałyście, któregoś z wyżej wymienionych produktów albo co mogły byście mi polecić. To już wszystko na dziś. Paaa...


x.o.x.o.
MadzSch93


27 lutego 2015

MADZSCH93 TESTUJE: Surową czekoladą z jagodami goji

Witajcie Kochani! 
Po poście wprowadzającym Nas w tematykę surowej czekolady (możecie o niej poczytać TUTAJ) przyszła pora na spróbowanie jej i podzielenie się z Wami moim pierwszym wrażeniem....

Swoje opakowanie zakupiłam w sklepie Alma, jednak możecie ją dostać w sklepach ze zdrową żywnością bądź na wielu stronach internetowych. Wybrałam wersje z jagodami Goji i za opakowanie 50 g. zapłaciłam 11.50 zł. Przyznacie, że jest to wysoka cena - mam tego świadomość. Do wyboru mamy kilka wersji - od tej bez żadnych dodatków po wersję o smaku cappuccino (ta ostatnia chyba najmniej mnie przekonuje). 



Swoją czekoladę otworzyłam więc z należytą świętością (cena zobowiązuje). Moim oczom ukazało się osiem kostek czekolady zapakowanych dodatkowo w foliowe opakowanie. Z tyłu tej małej tabliczki widzimy jagody goji. Całość wygląda niebanalnie i ciekawie.



Musze przyznać, że czekolada bardzo mi smakuje. Moim zdaniem smakuje jak mieszanka czekolady gorzkiej z deserową. Jagody goji nie mają kwaśnego posmaku w przeciwieństwie do tych, które dodaje np. do owsianki czy jogurtu. Już po jednej kostce, która jest całkiem spora czuje się szczęśliwa i nie mam już ochoty na drugą (rzadkość). 


Podsumowując: surowa czekolada bardzo przypadła mi do gustu, ma genialny smak a dodatkowo jest zdrowsza od zwykłych czekolad. Mam wrażenie, że nie zjadam tylko pustych kalorii. Jestem bardzo ciekawa innych smaków i na pewno w najbliższym czasie je wypróbuje. Oczywiście dużym minusem jest tutaj cena i jej ilość - jest o połowę mniejsza od innych czekolad. Jednak minus może stać się plusem, gdy przerzucimy się tylko na ten słodycz i będziemy ją sobie w odpowiedni sposób dawkować - np. kostka dziennie. Dla mnie - słodyczo żercy jest to genialne rozwiązanie.

Dajcie mi znać czy chcecie, abym w przyszłości opisała także inne rodzaje tej czekolady. koniecznie dajcie mi znać jakie są wasze odczucia po spróbowaniu - jeśli oczywiście się na nią skusicie. Ja tym czasem uciekam...Paa. 


x.o.x.o.
MadzSch93

22 lutego 2015

RECENZJA: serum przyspieszające wzrost rzęs For long Lashes

Witajcie Kochani!
Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją odżywki do rzęs For Long Lashes, którą używam od czerwca 2014. Jest to chyba najtańsza odżywka na rynku, która powoduje wzrost rzęs. Kosztuję około 80 zł, ale ja kupuję ją na promocjach za około 40-45 zł. Jest dostępna w Super-Pharm, Rossmannie oraz w Hebe.

Co pisze producent: "Korzystając z najnowszych, światowych osiągnięć medycyny estetycznej opracowano wyjątkowo skuteczne serum, które wydłuża, zagęszcza i wzmacnia rzęsy oraz widocznie poprawia ich kondycję. Jego receptura zawiera bimatoprost - substancję aktywną używaną obecnie za jeden z najefektywniejszych związków stymulujących wzrost rzęs. Kwas hialuronowy nawilża i wygładza powierzchnię rzęs, a prowitamina B5, wnikając we włókno włosków, poprawia ich strukturę i sprawia, że stają się mocniejsze, bardziej elastyczne i lśniące. Alantoina zapobiega podrażnieniom i zaczerwienieniom.

Stosowanie: Serum nałożyć jednym pociągnięciem przy użyciu pędzelka-aplikatora na czystą i suchą skórę powiem wzdłuż linii górnych rzęs (po uprzednim demakijażu). Stosować raz dziennie na noc. Nie stosować do wewnątrz oka i na dolną linie rzęs.

Skład: Aqua, Pentylene Glycol, Pentaerythrityl Tetraisostearate, Bimatoprost, Hyzdrolyzed Hyaluronate, Pantenol, Allantoin, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium Phosphate, Triethanolamine, Methylparaben, Alcohol."

Stosowałam serum regularnie, ani razu sobie nie odpuszczałam. Przez pierwsze miesiące wyrastały mi pojedyncze dłuższe rzęsy, najczęściej w wewnętrznym kąciku. Przypominały one sztuczne włoski, które pozostały po zagęszczaniu u kosmetyczki. Pierwsze większe efekty pojawiły się po trzech miesiącach.

Rzęsy urosły. Do tamtej pory moich niepomalowanych rzęs nie było widać. Ich długość była bardzo przeciętna, gęstość tak samo. Teraz wyglądają lepiej. Pomalowane sięgają brwi i dostałam na ich temat kilka komplementów. Jednak wszystko zależy od jakości tuszu. Niestety rzęsy nie zagęściły się ani nie pogrubiły. Wydaje mi się także, że nie stały się mocniejsze.


Podsumowując, serum u mnie zadziałało. Rzęsy urosły ale po obejrzeniu w internecie efektów u innych liczyłam na większe efekty. Np. na zagęszczenie i pogrubienie. Ale jestem zadowolona. Jestem w trakcie drugiego opakowania i na pewno jeszcze kilka opakowań zużyję. Wtedy będę wiedzieć czy stać ją na lepsze efekty.

Moja ocena:
4/5


Przepraszam za tak słabe zdjęcia przed, ale były one robione innym aparatem. Dajcie znać czy widzicie jakiś konkretny efekt. A może same jej używacie? Jestem ciekawa jakie efekty są u Was. A może używacie innej odzywki i możecie mi jakąś polecić?! Czekam na to z niecierpliwością. Paaa. 


x.o.x.o.
MadzSch93